sobota, 2 października 2010

Lot na skrzydle i wylewanie emocji, czyli o miłości do Dżastina Bibera!


Przeglądając onetowe blogi  przeraził mnie pewien fakt, z którego nie zdawałam sobie sprawy, a mianowice że aktoreczki z harrypoterowskich i kaultizowskich tematów przerzuciły się na Ciullena i Bimbera! Nie czekając długo zabarałam się za analizowanie tej niewątpliwie przerażającej nowości z nadzieją, ze moje starania zduszą zapał to tych jakże strasznych tematów w zarodku. Disiaj więc będzie bardzo bimberowo. Osobom o słabych nerwach polecam zażycie melisy przed czytaniem.
 A więc, Na miły początek zanalizujemy krótkiego bloga (1 notka)  o niezwykle wciągającej, oczywiście bimberowej tematyce. Blog jest w miarę świeży, więc mam nadzieje, że moją analizą skutecznie zniechęcę Aktoreczkę do prowadzenia działalności blogowej.  Delikwenta mamy tu:TU  No to do dzieła!
Kalima
Ralph
Skrócę wam męki jeśli chodzi  o przedstawienie głównych bohaterów. Wszystkie koleżanki Mary Sue to zwariowane krejzolki, które wszyscy lubią, wszyscy faceci są przystojni nie zabrakło też zuej, pustej, plastikowej lali, która będzie uprzykrzać najlepszym przyjaciółkom życie. Kalima zaś trzy razy umiera na widok zdjęcia kolesia z Dżonas Braders z podpisem:  „Eric - przystojny brunet, Bardzo podoba mu się Emma, ale dziewczyna nic do niego nie czuje.”  Moje anarchistyczne serce podpowiada mi że już niedługo Emma będzie coś czuć, jak to zwykle w blogaskach bywa, szczególnie jak na zdjęciu jest nikt inny, jak Dżonas!

- Emma, nie płacz, wszystko będzie dobrze - mówiła Emili[sic!] - Będziemy pisać - ciągnęła - i będę codziennie dzwonić. - mówiła dalej, ale to nic nie pomogło.
Za co takiego ciągnęla ta cała Emili, pytam się? 
Nie mogło zabraknąć tradycyjnych polskich imion.
„Emili, nikt nie kochał tak jak Emili..!!!”

Emili mieszkała dwa domy dalej, a teraz będzie mieszkała tu, a ja w Kanadzie.
Czyli ze Emili się wprowadza do domu Mary Sue, korzystając z tego, że tamta wyjeżdża do Kanady??? Perfidne… Podoba mi się ^^

Nie chciałam wyjeżdżać, nawet bardzo nie chciałam, ale przecież nie mogłam tu zostać sama, musiałam jechać z rodzicami do Kanady. Umarła babcia Stefi, która mieszkała w Kanadzie i była bardzo bogata. Po jej śmierci przyszedł do nas list z wiadomością o jej śmierci i o odczytaniu testamentu. Babcia miała tylko jednego syna - mojego tatę, więc uwzględniła go w testamencie, i okazało się, że mamy teraz nowy dom, który odziedziczyliśmy po babci. Dom jest w Kanadzie, dlatego musimy wyjechać.
*Kalima odhacza z listy rzeczy, które muszą się pojawić w fanfiku punkt pt. „Zajebiście oryginalny powód, dla którego Mary Sue wyprowadza się do kraju, w którym przypadkiem mieszka jej ukochany idol”*
Podniosłam walizki z podłogi, wzięłam swoją torbę i wyszłam z pokoju…
… czwartą ręką zamykając drzwi.

- Proszę - powiedziałam podając mamie walizkę.
I oto jesteśmy świadkami cÓdu: walizki i torba magicznym sposobem przemieniły się w jedna walizkę.
Może bohaterka je zjadła z rozpaczy.

<< Nie będę już płakała z powodu wyjazdu>> pomyślałam, i po raz pierwszy od kilku dni na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Mary Sue rozbawiła myśl, ze aŁtoreczka  da sobie spokój z opisami bezdennej rozpaczy bohaterki.

W samolocie siedzieliśmy na skrzydle
Musiało być im ciężko się utrzymać.  Ale czego się nie robi z miłości do spadku babci Stefi?

W samolocie siedzieliśmy na skrzydle, także nie mieliśmy dobrego widoku, widziałam tylko chmury - zresztą tak jak wszyscy - i skrzydło.
Ciężko jest zobaczyć coś innego jak się jest przyciśniętym do skrzydła a chmury wpadają do ust i nosa.

Gdy wysiadłam z samolotu, zaczepił mnie jakiś chłopak. Chyba ten, który w samolocie siedziłam przedemną. Był to przystojny brunet i wyglądał gdzieś na 16 - 17 lat.
- Cześć, jestem Eric - przywitał się wesoło - a ty , jak się nazywasz?
- Ja jestem Emma - odparłam.
- Przyleciałaś do Kanady, czy lecisz dalej?
Erica zaintrygował fakt, że bohaterka leciała na skrzydle.
Pewnie chciał się dowiedzieć, czy warto kupić bilet na lot DALEJ (gdziekolwiek DALEJ można lecieć z Kanady, chyba na biegun), żeby popatrzeć na prezentowaną przez Mary Sue sztukę utrzymania się na skrzydle.

- Emma, bierz walizkę i chodź, taksówka juś jest! - krzyknął tata.
Tata Emmy zaczął seplenić z wrażenia, że dolecieli w 5h do Kanady.
Albo wybił sobie zęba o skrzydło.




I to już koniec z tym jakże wciągającym blogiem. Tutaj mamy następnego delikwenta: LINK  Blog zawiera około 30 notek, czyli zbyt wiele, jak na moją dzienną wytrzymałość, więc analiza będzie się pojawiać w częściach między innymi analizami. Miłego kwikania!

 [od aŁtorki:]Mam nadzieję, że ktoś przeczyta ; )
Nie tylko  przeczyta, ale nawet zanalizuje, kochana!

Spakowałam do większej torby wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i miałam już wybiegać kiedy usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Może toSara?
A może włamywacz?
Włamywacz znany w okolicy pod pseudonimem toSara. Robi się interesująco.

O nie! No szybciej, odczep się!Ahh, głupia noga!
Po tej wypowiedzi dochodzę do wniosku, że albo bohaterka jest robotem, albo posiada magiczną możliwość odczepiania swojej nogi, kiedy się jej zachce.

Pociągnęłam ją w końcu i mocno zamknęłam oczy, ale na szczęście byłam nadal w tym samym miejscu, nie spadłam, uff.
Trudna sztuka, jak ma się tylko jedną nogę.

Miałam już być niezmiernie z siebie dumna kiedy coś zauważyłam. Dziura?! Dziura w moich ulubionych szarych rurkach? Nie no, gorzej być niemoże.
Rozpacz tragedia wstyd hańba nie wracajcie do domu!!! *płacze*

Dotarłyśmy na miejsce oczywiście za późno. All poszła pytać kiedy jest następny autobus. Miał być za 50 minut ale okazało się, że jest zarezerwowany dla jakiejś wycieczki, nie wiem.
Zwykle tak bywa, że najważniejsze autobusy komunikacji miejskiej są zarezerwowane dla wycieczek. Kiedy wreszcie ludzie wymyślą autokary?!

Nic już nie mówiłam. W końcu jakby nie było to przeze mnie nie będzie nas na koncercie Justina. Koncert. Justin. Wszystko odeszło.
Widocznie Bór Wszechmogący pragnie uratować  resztki musku Mary Sue totalnym sformatowaniem.

Szłyśmyw milczeniu jezdnią kiedy nagle z rozpędem minął nas jakiś samochód, potem następny i następny. Wszystkie jechały w stronę Nowego Jorku. A dokładniej, wszystkie jechały w stronę naszego szczęścia, tam gdzie znajdowała się budka z biletami.
Mary Sue posiadała bowiem antenę w musku, za pomocą której mogła włamywać się do GPS-ów przejeżdżających aut i sprawdzać dokąd one jadą.
A ja sądzę że posiadała magiczną umiejętność  wnikania w ludzkie umysły i odczytywania destinations ich podróży.  To znacznie romantyczniejsze niż antena w musku.

Popatrzyłyśmy z All po sobie.
-Czyżbyś miała na myśli to samo co ja? – zapytałam
-Czy jesteśmy aż tak szalone?
-Na pewno szalone, zdesperowane, a jeszczebardziej…zakochane! –zaśmiałyśmy się równocześnie i All wystawiła kciuk.
Rzeczywiście trzeba byś niesamowicie szalonym, zdesperowanym, a nawet zakochanym w Justinie Bieberze, żeby jechać stopem! To takie dzikie!
Pamiętajcie drodzy czytelnicy, jeśli kiedykolwiek najdzie was ochota na jazdę stopem, pamiętajcie, że najpierw musicie pokochać Justinkaa i się zdesperować oraz zaszalić. Bez tego nikt was nie wpuści do samochodu.
Pierwsze 3 samochody minęły nas obojętnie. Następny jechał zwykły, srebrny,dość stary ford. Przejechał kawałeczek dalej i zjechał na pobocze. Podbiegłyśmy więc podekscytowane. Zza kierownicy ukazał nam się dorosły mężczyzna około czterdziestki. Jechał sam.
-Czy to nie dość ryzykowne wsiadać do jego samochodu? – szepnęła do mnie All.
-Nie All, facet około czterdziestki jadący sam na koncert Biebera przecież nic nam nie zrobi!- powiedziała Vanessa i usiadła mu na kolanach.

Kierowca wydawał się całkiem miły. Okazało się, że jechał dokładnie tam gdzie my, więc kłopotów z dotarciem już raczej nie powinnyśmy mieć. Od czasu do czasu nawet zagadywał nas, to o pogodę, to o szkołę. Pytał nawet czy rodzice pozwalają nam na takie podróże.
Nie było żadnych korków, jechało się spokojnie więc na miejsce zajechaliśmy po jakiś 40 minutach. Mężczyzna jechał do jakieś fabryki więc tam też się zatrzymaliśmy i razem z All swoją podróż musiałyśmy kontynuować pieszo. Ale do miasteczka nie było daleko. Cały czas trzeba było iść prosto.
Kierrowca jechał dokladnie w to samo miejsce co one, czyli na koncert w Nowym Yorku, jednak tak naprawde to jechał do fabryki więc poszły do miasteczka, cały czas prosto. Rozumiem, rozumiem.
A logika sobie była poszła, zanosząc się dzikim śmiechem.

-Nie, spakowałam je luzem. Świetnie! Staruch może i nas nie zgwałcił, ale okradł! Zobacz czy ty masz swoje.
Trzeba było zatrzymać samochód prowadzony rzez mężczyznę około pięćdziesiątki, to byłoby jeszcze świetniej, bo może by je i zgwałcił i okradł!
Bór nadal próbuje uratować je przed koncertem.

-Może gdzieś ci wypadły? No kto wkłada do torby pieniądze luzem?  [Yyy.. Ja?]
All nagle się podniosła i na jej twarzy dało się zauważyć radość i nadzieje zarazem.
-O boże! Przecież nie włożyłam ich do torby! Racja, kto tak robi. [Wkładanie pieniędzy do torby jest rzeczywiście naprawdę idiotycznym pomysłem]  – powiedziawszy to sięgnęła do kieszeni swojej jeansowej kurtki i wyjęła rulonik banknotów.
No i Bór przegrał z Justinem. Uczcijmy to minutą ciszy.

I kto to mówi – pomyślałam. Jak można mieć jeden wyraz twarzy? Zupełnie jak by nie miała żadnych uczuć, jakby nie wyrażała emocji.
Po prostu  z wrażenia, że znalazł się w opku z  Mary Sue dostała paraliżu mięśni twarzy. Tak się czasem zdarza. Ja na przykład  od tych wszystkich blogasków dostałam rozdwojenia jaźni.
Ja też.

-Poczekajcie tu na mnie- powiedziała i położyła swoje rzeczy na ławce. –Siądźcie.
-A gdzie idziesz?
Nie odpowiedziała nic i odeszła bez słowa.
Nie ma to jak zostawić swoje rzeczy dwóm nieznajomym, a w dodatku niezbyt rozgarniętym fankom Justina =,=
Wybacz jej. Pewnie wciąż była w szoku i poszła do baru ochłonąć.

Patrzyła tak i bez odrywania od nas wzroku sięgnęła do wewnętrznej kieszeni swojego płaszczyka. Wyciągnęła coś powili a naszym oczom ukazały się 3 bilety. OMG! Bilety na koncert Justina! 3 bilety! Na koncert! JUSTINA! NA JUSTINA! Bilety na Justina!!!
Mary Sue widocznie jest przekonana że ten bilet umożliwi jej rzucenie/położenie się na Justina, na Justina!!!

Dobra uspokój się Vanesso. Teraz wszystkie emocje wylałam na zewnątrz  […]
Posikała się?

Obie piszczałyśmy, skakałyśmy i zaczęłyśmy się obsikiwać.
Żeee cooo one zaczęły robić? O.O
Po prostu obie wylały emocje na zewnątrz, jedna na drugą! ^^
Albo postanowiły oznaczyć teren. Nie wnikajmy z jakiego powodu.

Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz: „Tata”. Nie wieżę!
-Hurra! Po raz pierwszy nie zadzwoniła do mnie Wieża, tylko Tata!-ucieszyła się Mary Sue i wrzuciła telefon do kibla.

Wyjęłam więc swojego iphoda wkładając słuchawkę do ucha, a drugą podając przyjaciółce.
Mam rozumieć, że iphod to jakaś hybryda iphona i ipoda?
Przynajmniej słuchawki ma.

Odpaliłam oczywiście Justina i zamknęłam oczy.
Justin zaczął się jarać, a następnie wystrzelił w powietrze i rozerwało go na tysiące fajerwerków! Hurra!
*Ralph z radości dławi się popcornem*

Za 10 minut powinniśmy być na miejscu. Napisałam więc sms’a do Matta żeby wyszedł po mnie na dworzec.
Bo w magicznym świecie Mary Sue autobusy miejskie  jeżdżą po torach i mogą być zajmowane przez wycieczki. 

Wypytywał mnie o różne rzeczy, które w ogóle go nie interesowały, ale wiedział, że opowiadanie o tym sprawia mi przyjemność i w ogóle, że muszę się wygadać i po podniecać.
Mary Sue podnieca PO. Niedobrze. Moja petycja w sprawie blogasków zostanie odrzucona : (
                                        
Kiedy już wyprostowałam włosy poszłam na górę i zaglądnęłam do szafy. Jej, jest tak uboga, że czasem jest mi naprawdę smutno.
Biedna, uboga szafa… Przygarnijmy ją, z nami będzie jej lepiej!
Przecież wiesz że nie mamy warunków. Poza tym, przecież sami jesteśmy tak ubodzy, że żywimy się tylko popcornem i czekoladą. Wątpię, aby ta szafa lubiła popcorn. Właściwie to w ogóle nie wiem, co lubią szafy.
Na pewno lubią czekoladę, to wszyscy lubią!
Ech…
*Ralph oddala się po cichu, aby zaadoptować szafę i umieścić ją w swoim pokoju*


Na dzisiaj to już koniec z tym blogiem, gdyż Ralph dostał ataku szału  i zaczął się okładać miską z popcornem po głowie, a nastepnie poszedł na dworzec poczekać na autobus, a ja muszę posprzątać ten cały bałagan. Zaraz, co tu robi ta szafa???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz